filmowo#1 : Szpetni trzydziestoletni







 

    Nominowany do dwóch Oscarów, w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny i najlepszy oryginalny scenariusz, Najgorszy człowiek na świecie Joachima Triera, to kino autorskie z dużym potencjałem intelektualnym i atrakcyjną warstwą wizualną. To komedia romantyczna à rebours, która pozostawia widza w konsternacji jeszcze długo po obejrzeniu. 

Razem z innymi dwoma filmami Norwega – Oslo.31 sierpnia i Reprise. Od początku raz jeszczeNajgorszy człowiek na świecie tworzy niezaplanowany wcześniej, specyficzny tryptyk, opatrzony przez krytyków i samego twórcę nieoficjalnym tytułem Oslo Trilogy[1].  

Oslo Trilogy to projekt dość osobliwy – poszczególnych filmów nie łączą zależności typu prequel/sequel, łączy za to podobna wrażliwość, tematyka i estetyka (czyli merytoryczne i duchowe pokrewieństwo, coś na kształt Trylogii Pionowej Bergmana czy Opowieści czterech pór roku Rohmera). Można też w poszczególnych filmach dopatrywać się podobieństw w warstwie wizualnej (zbliżenia, przywiązanie do detalu, etc).

 Każdy tytuł wchodzący w skład trylogii, stanowi kolejny etap ewolucji reżysera. Trier, mocno kameralnym, ascetycznym wręcz Oslo. 31 sierpnia,  świetnie kontrapunktuje o wiele bardziej dynamiczne Reprise – by w najnowszym filmie osiągnąć idealny balans między autorską wizją, a tym, co chcieliby oglądać widzowie i krytycy.

Filmy Norwega to kino autorskie, ale reżyser pełni w nich bardziej rolę obserwatora niż sprawcy. Jego dzieła nie wydają się spełniać jakiejś z góry założonej, artystycznej wizji, raczej skupiają się na relacjach bohaterów i przedstawieniu realiów. W dobie samozwańczych liderów i wszelkiej maści influencerów, to szczególnie cenne.

Oslo. 31 sierpnia (2011)

 


Trzydziestoletnia Bambi

 

 Główną bohaterką Najgorszego człowieka na świecie jest trzydziestoletnia Julia (w tej roli świetna Renate Reinsve, która pojawia się też w Oslo. 31 sierpnia, ale wypowiada tam tylko jedną kwestię) i to wokół jej losów ogniskuje się cała fabuła. Film podzielony jest na dwanaście niesymetrycznych sekwencji: jedne są długie jak całonocne imprezy, inne krótkie jak posty na Facebooku. 

Początkowe sceny przybliżają nam trzydziestolatkę: jest chaotyczna, roztrzepana i wiecznie niezdecydowana. Popełniająca błędy, spontaniczna i poszukująca. Można jej nie polubić (mnie irytowała; nie przeszkadzało mi to jednak docenić jej jako postaci), trudno jednak się z nią nie utożsamiać: w mozaice jej charakteru, każdy znajdzie coś znajomego. I to właśnie ten element w szczególności decyduje o sukcesie filmu: Najgorszy człowiek jest uniwersalnym obrazem, który odnosi się bezpośrednio do każdego z nas. Tak jak filmy akcji, baśnie i historie o walce dobra ze złem są projekcją, tego co chcielibyśmy zobaczyć/poznać/przeżyć, tak Najgorszy człowiek uchwyca to, co dobrze już znamy (ale czego niekoniecznie chcemy i co nieszczególnie lubimy).

W jednej z najciekawszych scen w filmie, Julia wchodzi na wesele, na które nie jest zaproszona – wtapia się w tłum i prowadzi rozmowy z przypadkowymi osobami. Rozmowy szczere i nieskrępowane: takie, które pozwalają zrozumieć siebie i swoje potrzeby. Najgorszy człowiek na świecie daje widzowi to, co Julii dają te przypadkowe konwersacje: odsunięcie się na chwilę od swojego życia, spojrzenie na wszystko z boku – i dzięki temu poznanie nowej, wcześniej niedostępnej perspektywy.

     Reprise. Od początku, raz jeszcze (2006)

 

 

 

 

 Jak żyć, panie Trier, jak żyć? 

Najgorszy człowiek, choć jest opowieścią o sztuce wyboru i wewnętrznym chaosie, nie jest protekcjonalny. Czasem ociera się nawet o satyrę, wyśmiewając naskórkowy liberalizm czy zjadający własny ogon, nadwrażliwy feminizm. Film Triera, chociaż mówi o sprawach ponadczasowych, jest silnie osadzony we współczesności. Julii w podejmowaniu życiowych decyzji nie przeszkadzają tylko wewnętrzne sprzeczności i niedojrzałość: przeszkadza współczesność z całym swoim komunikacyjnym chaosem i paradoksami wyboru. Julia to modelowa osobowość naszych czasów, rozkapryszona przez dobrobyt i przebodźcowana przez rzeczywistość nieskończonych możliwości. 

Monogamiści to prawdziwi romantyczni bohaterowie naszych czasów – powiedział  w jednym z wywiadów reżyser[2]. Ale czy jest na to miejsce w świecie Julii? Przecież kiedy sprawy zaczynają się komplikować i odpowiedzi na problemy nie można odnaleźć w wynikach wyszukiwarek, najłatwiej jest odejść: (...) nigdy nie będzie wystarczająco dobrze, więc przestańmy się więcej spotykać - mówi jeden z bohaterów filmu. Czy więc Trier jest romantykiem, idealistą czy zwykłym realistą? A może jedno nie wyklucza drugiego?

Najgorszy człowiek na świecie to film spełniony: ma w sobie wszelkie zalety kina ambitnego i popularnego zarazem. Podejmuje niełatwe tematy, ale ukazuje je w przystępny sposób.  Nie zabiera nas do innej, lepszej rzeczywistości. Zabiera nas w opowieść o nas samych, naszych lękach i wadach. O pragnieniu normalności, która potrafi być tak samo odległa jak idealna miłość rodem z komedii romantycznych. 

Reżyser nie prowadzi widza za rękę, ale też nie puszcza samopas, pozostawia czytelne tropy interpretacyjne. Jeśli ktoś boi się ambitnego współczesnego kina europejskiego, ale jednocześnie jest w stanie podjąć pewien wysiłek intelektualny – nowy film Joachima Triera jest świetną okazją na przełamanie strachu.

 

 

 

 

    

 

 

 



[1] https://www.indiewire.com/2022/02/joachim-trier-oslo-trilogy-interview-1234695516/

[2] https://english.elpais.com/culture/2022-03-17/joachim-trier-the-monogamous-are-the-real-romantic-heroes-of-our-time.html